Czek na 300 milionów trzy dni przed wyborami. Prezent przywieźli kandydaci z PiS
"Rekordowe dofinansowanie szpitali onkologicznych. PILNE!" - taki e-mail trafił do dziennikarzy w czwartek wieczorem - z zaproszeniem na piątek, na konferencję prasową do Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej (COZL).
Na miejscu - z papierowym czekiem na 300 milionów złotych - czekali politycy Prawa i Sprawiedliwości, w większości kandydaci w obecnych wyborach: Lech Sprawka - wojewoda lubelski i kandydat PiS do Senatu, marszałek Jarosław Stawiarski, wicemarszałek Zbigniew Wojciechowski i Artur Soboń - obaj ostatni to kandydaci PiS do Sejmu.
Te 300 milionów złotych to pieniądze z Funduszu Medycznego - maksymalna możliwa dotacja, jaka mogła zostać przyznana. Pieniądze mają być przeznaczone na rozbudowę Centrum Onkologii o Ośrodek Profilaktyczno-Diagnostyczny dla Dzieci, Młodzieży i Dorosłych. W nowym budynku mają być zlokalizowane m.in. gabinety lekarskie, gabinety zabiegowe, zakład diagnostyki obrazowej, pracownia endoskopii czy laboratorium genetyki.
"Wstawiennictwo świętego Jana z Dukli"
Podczas konferencji wojewoda Sprawka zachwalał: "Mamy dzisiaj wielkie wydarzenie. Za wstawiennictwem świętego Jana z Dukli [to patron Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej - przyp. red.] komisja konkursowa podjęła decyzję o przyznaniu Centrum dotacji w wysokości 300 milionów złotych na budowę Ośrodka Profilaktyczno-Diagnostycznego w ramach Funduszu Medycznego i podfunduszu inwestycji strategicznych".
- To wielka wartość związana z profilaktyką i wczesnym wykrywaniem chorób nowotworowych. Ośrodek ten będzie służył nie tylko pacjentom z Lublina, ale mieszkańcom z całego województwa lubelskiego - dodał.
Głos zabrał też wiceminister finansów Artur Soboń. Przypomniał, że z jednej strony jest wiceministrem w rządzie, a z drugiej także szefem Rady Społecznej Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. - Jest to dla mnie więc podwójna satysfakcja i serdecznie gratuluję pani profesor, panu marszałkowi, że udało się te środki pozyskać - skomentował.
Nowy obiekt ma być gotowy dopiero w 2027 roku. Inwestycja ma służyć głównie najmłodszym pacjentom i pozwolić na "poprawę organizacji leczenia przez odciążenie oddziałów szpitalnych". Problem w tym, że do tej pory Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej praktycznie w ogóle nie zajmowało się małymi pacjentami - dzieci m.in. z białaczką i innymi nowotworami były leczone w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym.
- To jest uderzenie w klinikę. Bez dwóch zdań. Po prostu, obok Uniwersytetu Medycznego ktoś sobie wymyślił, że chce stworzyć nowy szpital dziecięcy, by odebrać klinice pacjentów. Ciekawe, czy ktoś przeprowadził badania i analizy, by sprawdzić, czy obie instytucje rzeczywiście będą miały pacjentów - mówi nam profesor Uniwersytetu Medycznego, który prosi o anonimowość. - Jak dla mnie chodzi głównie o to, by studenci z KUL-u [Katolickiego Uniwersytetu Medycznego - red.], gdzie przecież właśnie powstał kierunek lekarski, mieli gdzie odbywać praktyki czy staże na pediatrii - dodaje nasz rozmówca.
Kto będzie w nowym siedmiokondygnacyjnym obiekcie pracować? Szefowa Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej prof. Elżbieta Starosławska przekonuje, że znajdą się i pediatrzy, i inni dziecięcy specjaliści. - Damy radę. Do tak nowoczesnego kompleksu, z takim wyposażeniem, jakie jest zaplanowane, przyjdą lekarze z Polski. Mamy już wstępne rozeznanie, nie robimy niczego ad hoc. Część osób mówi wprost, że chętnie do nas przyjdzie - tłumaczy prof. Starosławska.
Czek na 300 milionów zł Fot. Anna Gmiterek-Zabłocka/ Radio TOK FM
Zapytaliśmy dyrektora lubelskiego oddziału NFZ, czy w Lublinie potrzebne są dwa specjalistyczne ośrodki onkologiczne dla dzieci i młodzieży. - Nie widzę zagrożenia dla kliniki Uniwersytetu Medycznego. Jeżeli chodzi o profil pacjentów, którzy mają być leczeni w obu ośrodkach, jestem spokojny zarówno o funkcjonowanie ośrodka akademickiego, jak i wojewódzkiego - powiedział TOK FM dyrektor lubelskiego NFZ Paweł Piróg.
Prof. Starosławska przekonuje, że centrum profilaktyki onkologicznej jest w Lublinie bardzo potrzebne. - Te biedne dzieci mają m.in. choroby rzadkie, które nie są wykrywane od samego początku, tylko dopiero później. Nie ma ich gdzie leczyć. Poza tym rozmawialiśmy już wcześniej z panem marszałkiem o tym, by na terenie szpitala Jana Bożego [niedaleko COZL - przyp. red.] powstało centrum leczenia dzieci i młodzieży - onkologii i chorób rzadkich, bo tego brakuje - mówi Starosławska.
- W tej chwili, jeśli chodzi o diagnostykę - szpital dziecięcy pęka w szwach, ma różne inne kłopoty. Stąd nasz pomysł - nie ma się gdzie z chorym dzieckiem udać, a teraz będzie - dodaje pani profesor.
- "Wstrętne, żydowskie miasto". Tak radny dziękował burmistrzowi, teraz się tłumaczy
- Mocny list do Tuska ws. granicy. "Albo pan premier kłamie, albo go okłamują"
- Lekarz "siedzi" po donosie kolegi. Prokuratura Krajowa zabrała głos
- Rosjanie zdobędą Charków? "To mogłoby zmienić losy tej wojny"
- Pożar hali Marywilska 44 ma drugie dno? Trzaskowski ujawnia, co usłyszał do służb
- W Belgii prezenter radiowy zachęcał do zastrzelenia premiera. Przeprosił, ale dla prokuratury to za mało
- 80 proc. pracowników ma w umowie 4023 zł brutto. "Najgorzej zarabiający pocztowcy na świecie"
- "Czuję presję". Łoboda obiecuje szybkie prace nad projektami ws. aborcji
- Przesłuchanie Morawieckiego i pytanie, na które uparcie nie chciał odpowiedzieć. "To się nie może sprzedać"
- "Płatni zdrajcy, pachołki Rosji". Kto bardziej nakręca emocje? Spot "dla idiotów"